Alfred Hitchcock powiedział, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie powinno stopniowo rosnąć. Nie będę gorsza od Hitchcocka i też zacznę dzisiejszy wpis od trzęsienia ziemi.
Proszę Państwa! Wszyscy umrzemy.
Ogłaszam tę oczywistość nie po to by straszyć, ale po to by skłonić Państwa do przemyślenia kwestii sukcesji. Analizując od lat umowy spółek osobowych dochodzę bowiem do wniosku, że znakomita większość przedsiębiorców przekonana jest o swojej nieśmiertelności i nie reguluje w tychże umowach, kwestii dziedziczenia. A przecież dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo spółki może po naszej śmierci zapewnić byt rodzinie. Przyjrzyjmy się zatem w podstawowym zakresie regulacjom prawnym trzech najpopularniejszych spółek osobowych.
- W przypadku spółki jawnej – śmierć wspólnika jest przyczyną rozwiązania spółki jawnej i co do zasady, powoduje konieczność jej likwidacji. Sytuacji takiej można zapobiec zawczasu (a raczej za życia) wprowadzając do umowy odpowiednie zapisy. Wspólnicy mogą postanowić, że spółka nie ulegnie rozwiązaniu, a w miejsce zmarłego wspólnika wstąpią do spółki jego spadkobiercy. W umowie możemy też wskazać konkretnego spadkobiercę, który przejmie po nas rządy. Oczywiście śmierć nie zawsze oznaczać będzie likwidację. Jeżeli wspólników było więcej niż dwóch, mogą oni postanowić o dalszym trwaniu spółki, ale już bez spadkobierców zmarłego wspólnika.
- W spółce partnerskiej – śmierć partnera również będzie przyczyną likwidacji spółki. Do tej spółki stosuje się bowiem odpowiednio przepisy o spółce jawnej. Podobnie jak w spółce jawnej wspólnicy mogą postanowić, że spadkobierca wejdzie do spółki. Jest tylko jedno zastrzeżenie – spadkobierca musi mieć odpowiednie uprawnienia zawodowe i to w chwili śmierci wspólnika. Spółka partnerska jest bowiem spółką, którą mogą założyć wyłącznie przedstawiciele wolnych zawodów (katalog tych zawodów nie ogranicza się do prawników, lekarzy i architektów, ale obejmuje choćby fizjoterapeutów, inżynierów budownictwa, biegłych rewidentów, brokerów ubezpieczeniowych, czy księgowych). Jeśli więc któraś z naszych latorośli zamierza iść naszym śladem, możemy wprowadzić odpowiednie zapisy do umowy.
- W spółce komandytowej – sytuacja będzie zależała od tego kto umrze. Jeśli komplementariusz (wspólnik odpowiadający bez ograniczeń, całym swoim majątkiem) to sytuacja prawna będzie wyglądała tak samo jak w spółce jawnej – spółka ulegnie rozwiązaniu. Jeśli komandytariusz (wspólnik odpowiadający w sposób ograniczony) to spółka, co do zasady, nie ulegnie rozwiązaniu, a ogół praw i obowiązków będzie przedmiotem dziedziczenia. W przypadku tej spółki tez można wprowadzić do umowy regulacje, które będą zabezpieczały spadkobierców i pozostałych wspólników.
Namawiam wiec Państwa do przemyślenie kwestii swojej śmiertelności, a następnie do przejrzenia zapisów umów spółek i wprowadzenia niezbędnych regulacji. Ta prosta czynność, która nie wygeneruje znacznych kosztów, pozwoli uniknąć horroru spadkobiercom. O sukcesji będzie jeszcze mowa. Kwestia przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą i zarządcy sukcesyjnego, a także instytucja fundacji rodzinnej, zasługują na odrębny wpis.